Moja mama nie podeszła do matury, bo wtedy była matma obowiązkowa, a ona twierdziła, ze nie umie i zrezygnowała. Chciała iść na studia na pedagogikę, ale matma na maturze jej to uniemożliwiła. Przy czym mama umiała do śmierci świetnie liczyć wszystko, co człowiek potrzebuje na co dzień. W pracy też przeliczała szybciej w głowie niż jej koleżanki po maturze czy studiach robiły to na kartce czy z pomoca kalkulatora. Miała świetną pamięć i umiała logicznie myśleć. Problemy ze szkolną matematyką nijak jej tego nie utrudniały.
Co do matury z matmy obecnie. Poziom jest niski, do tego próg zdawalnosci 30%. Nie wiem jak ktoś nie daje rady jej zdać, to jak dał radę w ogóle dojść do matury???
Dla mnie taka matura z matmy jak obecnie jest bez sensu. Ci, którzy potrzebują matmy na maturze do rekrutacji na studia, piszą rozszerzenie, podstawa to dla nich banał, zupełnie zbędny dzień egzaminacyjny.
Ci którzy jej nie potrzebują, uczą się przecież matmy 12 lat, więc można przyjąć, że opanowali ją w stopniu koniecznym w życiu. A mózg ćwiczy się nie tylko matmą.
Równie dobrze można by wnioskować o obowiazkową historię na maturze, bo przecież znajomość historii, wosu też jest istotna, by być świadomym obywatelem itd.
Po to człowiek uczy się, na bieżąco ma sprawdzaną wiedzę, że konieczność dodatkowego egzaminu po skończeniu szkoły jest dla mnie niezrozumiała. Lepiej jakby matury w ogóle nie było, a uczelnie robiĺy egzaminy wstępne z tego, co uważają za istotne, by przyszły student miał opanowane.
Z drugiej strony robienie z matmy przedmiotu obowiązkowego na egzaminach wcale nie wplywa na jej wyższy poziom. Zagadnienia są ciągle ograniczane, wymagania obniżane. Uczeń zainteresowany matmą w szkolnej matmie nie znajdzie nic rozwijającego dla siebie.