Alex Taylor
Niewielu Amerykanów zaprzeczyłoby dziś, że żyjemy w społeczeństwie bardziej naznaczonym transformacją i zmianami niż stabilnością i tradycją. Od 2020 roku, wraz z zajęciami online, wprowadzonymi przez administratorów zdrowia publicznego, rodzice stali się znacznie bardziej świadomi tego, czego uczą się ich dzieci, od zerówki po uniwersytet. Restrykcyjne ograniczenia z powodu pandemii COVID i postępowa, antyamerykańska ideologia doprowadziły wielu rodziców do wycofania swoich uczniów z głównego nurtu szkół publicznych, co doprowadziło do wzrostu zarówno nauczania w domu, jak i klasycznych szkół czarterowych. Takie szkoły czarterowe - czyli finansowane ze środków publicznych ale działające niezależnie od lokalnego systemu edukacji, zarządzane najczęściej przez organizacje non-profit - istnieją już od jakiegoś czasu, przyciągając gniew związków zawodowych nauczycieli publicznych i niektórych polityków, ale nowe okoliczności doprowadziły do zwiększonego zainteresowania ze strony rodziców, prowadząc do pożądanej konkurencji dla szkół katolickich, które, choć wiele z nich przez pewien czas było zauroczonych świeckim liberalnym paradygmatem edukacyjnym, coraz częściej zwracają się ku modelowi klasycznemu. Chociaż może to oznaczać różne podejścia w praktyce, ci, którzy są zaznajomieni z tym ruchem, mogą instynktownie myśleć o modelu edukacji liberalnej „Wielkich Ksiąg”, takim jak ten, do którego nawiązuje biskup James Conley na początku swojego niedawnego listu pasterskiego na temat edukacji katolickiej. Model ten obejmuje dzieła autorów z całej tradycji zachodniej - Platona, Chaucera, Nietzschego, Dostojewskiego - które według Jareda Zimmerera są „niezbędną lekturą dla ewangelizatorów”.
Niedawna kontrowersja wokół modelu Wielkich Ksiąg może pomóc nam zrozumieć wyjątkowe zalety edukacji katolickiej oraz to, w jaki sposób i dlaczego szczególne podejście do czytania wielkich dzieł tradycji zachodniej dobrze pasowałoby do szkół katolickich. Alex Petkas, były profesor klasyki, napisał niedawno prowokacyjny artykuł zatytułowany (nieco myląco)„Wielkie Księgi są dla przegranych”, zachęcając swoich czytelników do zadania sobie pytania: Jeśli zwrócą się do Wielkich Ksiąg, aby pomóc „przywrócić amerykańską kulturę… co dokładnie jest przywracane?”. Petkas konkluduje, że podejście oparte na Wielkich Księgach - jak jego zdaniem dowodzi St. John’s College i program na Uniwersytecie w Chicago założony przez prezydenta tej instytucji Roberta Maynarda Hutchinsa i Mortimera Adlera - jest krytycznie wadliwe, ponieważ koncentruje się na dyskusji o ideach ze szkodą dla formacji ludzkiej i lekceważy naukę języków klasycznych, greki i łaciny, które powinny być kluczowe ze względu na ich rolę w pomaganiu studentom w naśladowaniu wielkich ludzi zachodniej tradycji poprzez zrozumienie, jak myśleli w swoich ojczystych językach.
„Zasadniczo nie ma powodu, dla którego solidny program edukacyjny nie mógłby kłaść nacisku zarówno na mimesis, jak i na zrozumienie idei jako takich”.
Podczas gdy Petkas krytykuje model Great Books w imieniu amerykańskiego patriotyzmu, został on wcześniej skrytykowany przez katolickiego filozofa jako nieodpowiedni zamiennik filozofii. Frederick Wilhelmsen, który wykładał zarówno na University of Dallas, jak i Christendom College, napisał w 1987 roku- prawie 40 lat temu - że podejście Great Books (cytuje te same instytucje, co Petkas) ignoruje pierwotną publiczność tych dzieł, którą jest „jej historia”. Nie chodzi tylko o to, że książki, o których mowa, są czytane w tłumaczeniu (co Wilhelmsen podziela z Petkasem), ale zbyt często bez odniesienia do ich historii, a wreszcie z rodzajem bałwochwalczej miłości: „Książki te są często traktowane z czcią i uwielbieniem właściwym sakramentowi na ołtarzu”.
Miejmy nadzieję, że po przeczytaniu tej krytyki stanie się jasne, że Petkas i Wilhelmsen nie sprzeciwiają się czytaniu podstawowych dzieł genialnych autorów, takich jak Plutarch i św. Tomasz z Akwinu (których odpowiednio cenią), ale metodzie pedagogicznej, która unika osobistej formacji studentów poprzez studiowanie języków klasycznych i półpodział listy autorów, którzy radykalnie nie zgadzają się ze sobą w wielu ważnych kwestiach. Chociaż studiowanie historii filozofii może pomóc w myśleniu filozoficznym, Wilhelmsen argumentował, nie zastępuje myślenia filozoficznego; można powiedzieć to samo o teologii katolickiej, która koncentruje się na prawdzie Pisma Świętego i Tradycji, a nie tylko na znaczeniach poszczególnych dzieł Ojców Kościoła, które są warte studiowania. Inna profesor Uniwersytetu w Dallas i założycielka jego podstawy programowej i programu doktoranckiego Great Books, Louise Cowan, wahała się przed użyciem terminu „kanon” do opisania solidności podstawy programowej, którą uważała za niezbędną dla edukacji licencjackiej i magisterskiej, zarówno dlatego, że konkurowała z kanonem Pisma Świętego, jak i dlatego, że sugerowała zbyt dużą stałość programową, która nie była otwarta na zmiany, gdy powstawały naprawdę wielkie nowe dzieła literackie, filozoficzne i polityczne oraz zmieniała się kultura społeczeństwa.
Tak więc, aby katolicka szkoła klasyczna mogła nauczać Wielkich Ksiąg, nauczyciele muszą z jednej strony starać się unikać tego, co papież Benedykt XVI nazwał „dyktaturą relatywizmu”, która w klasie uniemożliwiałaby uczniom poszukiwanie prawdy, przekierowując ich tak, aby wiedzieli tylko to, co autor danego tekstu miał na myśli, zamiast dostarczać im narzędzi do oceny tego znaczenia w świetle natury i objawienia. Ale w nauczaniu powinniśmy również starać się unikać tego, co uczona Annemarie Krall nazwała „kulturą monofoniczną”, w której nie jesteśmy w stanie zaangażować naszych uczniów jako osób, aby przybliżyć ich i nas samych do prawdy. Pisze ona,
„Prawda przychodzi do nas poprzez zmaganie się z naszymi własnymi ograniczeniami, różnymi i zmieniającymi się percepcjami, a także kontrastującymi opiniami innych. Jako istoty ludzkie, częścią pielgrzymki do prawdy jest polifonia … słuchanie wielu głosów wokół nas i praca nad nimi, odrzucanie niektórych, odrzucanie innych, które służyły ich celowi, trzymanie niektórych blisko po drodze, aż dotrzemy do naszego ostatecznego celu - zjednoczenia z Bogiem „.
Aby edukacja katolicka była polifoniczna, potrzebuje nie tylko szerokiej gamy wielkich myślicieli, artystów, mężów stanu i świętych zawartych w tradycji katolickiej i zachodniej, ale także dyrygenta, który pokieruje różnymi częściami dzieł tych mężczyzn i kobiet: nauczyciela. Podczas gdy Petkas wskazuje na znaczenie mimesis (naśladowania) w edukacji, szczególnie w odniesieniu do formacyjnej roli nauki łaciny i greki, nie odnosi się do tego, co św. John Henry Newman w swoim piątym kazaniu na Uniwersytecie Oksfordzkim nazwał „Osobistym wpływem, środkiem propagowania prawdy”. Newman wiedział, że osobowość nauczyciela jest ważna; podobnie jak włoski ksiądz Luigi Giussani, który w Ryzyku edukacji nazwał nauczyciela „punktem tradycji”, „miejscem hipotezy”, „autorytetem (od auctoritas, »to, co sprawia, że ktoś rośnie«)”, pisząc nawet, że „doświadczenie autorytetu zaczyna się w nas jako spotkanie z osobą bogatą w wiedzę o rzeczywistości. Ta osoba uderza nas jako oświecająca i generuje w nas poczucie nowości, zdumienia i szacunku „Louise Cowan, podobnie, napisała, że „dobry nauczyciel jest czujny na [rozbudzenie w uczniach »mocy umysłu, które pozwalają im się uczyć«], ponieważ dobry nauczyciel wie, że celem nauczania nie jest zwykłe opanowanie materiału, ale zrozumienie”. Dobry nauczyciel katolicki, podobnie jak św. Paweł, jest testamentem Chrystusa, wzywając uczniów, aby „byli naśladowcami moimi, jak i ja jestem naśladowcą Chrystusa” (1 Kor 11:1), tak że mimesis, które powinna dawać dobra szkoła katolicka, występuje nie tylko w nauce języka, ale także w osobistej relacji nauczyciela i ucznia.
Katolicki nauczyciel wie i nauczy swoich uczniów nie tylko dochodzić do prawdy intelektualnie, poprzez uważne badanie bogatej polifonii naszej tradycji, ale także tego, w jaki sposób prawda rzeczy odpowiada najbardziej fundamentalnemu pragnieniu naszego serca - poznaniu Boga - i jakie konsekwencje ma ta prawda dla tego, jak decydujemy się żyć w świecie. Jak napisał Jason Jewell, dyrektor programu doktoranckiego Great Books na Uniwersytecie Faulknera, w odpowiedzi na pytanie Petkasa: „Zasadniczo nie ma powodu, dla którego solidny program edukacyjny nie mógłby kłaść nacisku zarówno na mimesis, jak i na zrozumienie idei jako takich”. To prawda, właśnie dlatego, że prawdziwie ludzkie naśladowanie zakłada intencjonalność i zrozumienie, a nie zwykłe powielanie cudzych działań; to zrozumienie może przyjść rozwojowo później (dzieci w szkołach katolickich są uczone, kiedy stać i klęczeć podczas Mszy, być może zanim zrozumieją, dlaczego każdy moment liturgii wymaga takiej reakcji), ale jest niezbędne dla rozwiniętego życia intelektualnego i duchowego, którego nasz Pan pragnie, abyśmy mieli „obficie” (J 10:10).
Pozwólcie więc, że zakończę pewną sugestią, gdy wkraczamy w Tydzień Szkół Katolickich: Kiedy rozważamy potrzebę i wielkie dobro, jakim jest katolicka edukacja, pamiętajmy nie tylko o programie nauczania (choć jest on ważny), ale także o potrzebie wspaniałych nauczycieli. Takimi nauczycielami nie będą po prostu ci, którzy mają świeckie referencje - zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak studia pedagogiczne często indoktrynują swoich studentów, przyszłych nauczycieli, w obudzonej antychrześcijańskiej i antyzachodniej ideologii, zamiast zachęcać ich do prowadzenia uczniów ku doskonałości cnót. Osoby prowadzące szkoły katolickie powinny raczej szukać nauczycieli, którzy dążą do świętości i doskonałości, starając się wychowywać uczniów do obywatelstwa zarówno w mieście Bożym, jak i w mieście ziemskim, tak aby ci uczniowie mogli wyjść i „odnowić wszystko w Chrystusie” (Ef 1:10).
Za: https://www.wordonfire.org/articles/the-great-good-of-catholic-education/
—
Spodobał Ci się ten artykuł? Zarejestruj się na forum i zobacz teksty dostępne tylko po zalogowaniu!